Rzym jest opisywany w wielu relacjach na forum. Dla nas również nie był to pierwszy wypad do tego miasta. Zalążkiem marcowego wyjazdu był plan przeżycia na żywo uroczystości niedzieli palmowej w Watykanie. Zawsze bardzo podobały nam się procesje z palmami, pokazywane w telewizji. Pomyśleliśmy - czemu nie zobaczyć tego na żywo? Tanie bilety Ryanaira do Rzymu na koniec marca nie były problemem, tradycyjnie parking z grouponowej oferty i w drogę!
Dzień 1. Całość jak zwykle zaplanowaliśmy tak, aby maksymalnie oszczędzać urlop. Po piątkowym fajrancie szybko w drogę do Modlina, samochód zostawiony na parkingu, podwózka na lotnisko i szybka odprawa na wieczorny lot do Rzymu. Lądowanie oczywiście z nosami przyklejonymi do szyby, bo po odwiedzeniu już paru lotnisk na świecie wieczorne lądowanie na Ciampino przy podchodzeniu od strony miasta jest wciąż na szczycie mojej listy widoków z podróży. Zarezerwowany hotel był blisko Ciampino dlatego bez ceregieli po wyjściu z lotniska stanęliśmy w krótkim ogonku po taksówkę, która za 13 euro zawiozła nas do Hotel Capannelle na przedmieściach Wiecznego Miasta. Szybki meldunek i jeszcze szybszy skok do łóżka aby nowy sobotni dzień rozpocząć z pełnią sił.
Dzień 2. Hotel Capannelle wybraliśmy z racji dobrego standardu, niedużej odległości od lotniska i ułatwiającego życie skomunikowania z miastem. W promocyjnej ofercie Hotwire za 3 noce (jeszcze tej dobrej, kiedy nie było minimalnej wartości zamówienia) zapłaciłem łącznie 25 dolarów. Wprawdzie dojazd z hotelu do centrum rano zajmował ok. 40-45 minut w zależności od miejsca docelowego, ale był prosty, z hotelu kilka razy dziennie kursuje bezpłatny busik do stacji metra Colli Albani albo Cinecitta. Po wykupionym śniadaniu (12 EUR od osoby) zapakowaliśmy się w busika i z poznanymi Polakami pojechaliśmy "na Rzym". Kupiliśmy od razu w automacie 48 godzinne bilety po 12,50 EUR za osobę, dzięki którym mogliśmy jeździć do woli metrem i autobusami na interesującym nas obszarze. Była piękna, słoneczna sobota - Rzym stał otworem, zabytki pozaliczaliśmy przy okazji wcześniejszych wyjazdów, tak więc pełen luz - czy można chcieć czegoś więcej? Wysiedliśmy na Lepanto, podreptaliśmy w stronę Piazza Cavour, gdzie czas płynął powoli a ciszę przerywały tylko z rzadka dzieci spacerujące z rodzicami w sobotnie przedpołudnie.
Noga za nogą dotarliśmy do Zamku i Mostu Świętego Anioła. Klasyka - miejsce z obłędnym widokiem na Watykan i prowadzącą do niego Via della Conciliazione.
Do Watykanu dotarliśmy bocznymi uliczkami odbierając po drodze wejściówki na niedzielną mszę. Powłóczyliśmy się chwilę po Bazylice Świętego Piotra i okolicach placu, a w ramach przerywnika zjedliśmy przepyszne lody w Gelateria Oldbridge nieopodal Piazza del Risorgimento.
Od Watykanu poszliśmy nieśpiesznie w stronę Zatybrza w poszukiwaniu widoków i ...jakiejś knajpki, bo zrobiło się już grubo po południu i żołądki domagały się tych wszystkich włoskich pyszności. Zamówiliśmy włoską klasykę - bruschetta, pizza i tiramisu z winem to było to czego nam trzeba. Rozleniwieni podreptaliśmy przez Wyspę Tybrową w kierunku wieczornego już mocno Forum Romanum i Koloseum.
Oświetlone Koloseum sprawia chyba jeszcze bardziej majestatyczne wrażenie niż za dnia, poza tym pozbawione jest dzikich tłumów turystów, co bez wątpienia ma wpływ na odbiór tego miejsca.
Spod Koloseum metrem a następnie autobusem wróciliśmy do hotelu.
Dzień 3. Po wczesnym śniadaniu wyruszyliśmy do Watykanu, aby ze względnym zapasem czasowym dostać się na Plac Świętego Piotra i znaleźć przyzwoitą miejscówkę na Mszy Niedzieli Palmowej.
Dzikich tłumów nie było, ale środki bezpieczeństwa normalne w dzisiejszych czasach w takim miejscu sprawiły, że na plac wchodziliśmy kilka minut przez rozpoczęciem procesji. Polecam wszystkim liturgiczne uroczystości w Watykanie. Mieliśmy okazję uczestniczyć już kiedyś w mszy w bazylice św. Piotra, która rozświetlona i wypełniona śpiewami robi kolosalne wrażenie w porównaniu z szaroburą bryłą w trakcie zwykłego zwiedzania. Uroczystości Niedzieli Palmowej też są bardzo ciekawe - wprawdzie te fantazyjne palmy z prawdziwych liści palmowych są robione specjalnie dla całego orszaku papieża, kardynałów i biskupów, ale lud machający gałązkami oliwnymi też robi wrażenie. Te gałązki oliwne można kupić oczywiście przed wejściem na plac albo za free wziąć sobie w sobotę w kościołach.
Po uroczystościach chcieliśmy sprawdzić jedną z rzymskich atrakcji - "miasto przez dziurkę od klucza" - widok przez dziurkę od klucza, znajdującą się w bramie prowadzącej do ogrodów otaczających siedzibę Zakonu Maltańskiego przy Placu Kawalerów Maltańskich. Niestety już idąc w stronę bramy wiedzieliśmy, że cała akcja jest spalona. Do dziurki stała tak długa kolejka, że myślę, że do końca dnia nie zdołalibyśmy jej przestać. Aż takiej determinacji w nas nie było.
W zastępstwie dziurki przebiliśmy się do centrum. Tam klasyka - fontanna di Trevi, cappucino nieopodal, Panteon i Piazza Navona z rozlokowanymi dookoła ulubionymi knajpkami, w których wciągnęliśmy wreszcie coś - oczywiście po włosku. Dzień a w zasadzie rzymski weekend zakończyliśmy spojrzeniem z góry na Wieczne Miasto ze wzgórza Pincio (jedno z 7 wzgórz Rzymu) nad Piazza del Popolo.
Dzień 4. Wylot z Rzymu mieliśmy przed godz. 11, hotelowy busik jeździ wprawdzie na Ciampino, ale sporo wcześniej, dlatego nie chcąc przesiadywać na lotnisku, pojechaliśmy nań dopiero po śniadaniu zamówioną taksówką za bodaj 10 EUR. Sam lot i powrót do domu bez historii.
Podsumowanie: Rzym na weekendowy, wiosenny (prawie) wypad to świetny pomysł. Nie ma jeszcze tych wszystkich tłumów turystów (na uroczystościach niedzieli palmowej było bardzo dużo Rzymian), które przyjeżdżają latem. Jest za to z reguły fajna pogoda, otwarte knajpy z niższymi niż w lecie cenami. Rzym kusi, nęci i wabi o każdej porze roku. Warto mu ulec.
Dla nas również nie był to pierwszy wypad do tego miasta. Zalążkiem marcowego wyjazdu był plan przeżycia na żywo uroczystości niedzieli palmowej w Watykanie. Zawsze bardzo podobały nam się procesje z palmami, pokazywane w telewizji. Pomyśleliśmy - czemu nie zobaczyć tego na żywo?
Tanie bilety Ryanaira do Rzymu na koniec marca nie były problemem, tradycyjnie parking z grouponowej oferty i w drogę!
Dzień 1.
Całość jak zwykle zaplanowaliśmy tak, aby maksymalnie oszczędzać urlop. Po piątkowym fajrancie szybko w drogę do Modlina, samochód zostawiony na parkingu, podwózka na lotnisko i szybka odprawa na wieczorny lot do Rzymu.
Lądowanie oczywiście z nosami przyklejonymi do szyby, bo po odwiedzeniu już paru lotnisk na świecie wieczorne lądowanie na Ciampino przy podchodzeniu od strony miasta jest wciąż na szczycie mojej listy widoków z podróży.
Zarezerwowany hotel był blisko Ciampino dlatego bez ceregieli po wyjściu z lotniska stanęliśmy w krótkim ogonku po taksówkę, która za 13 euro zawiozła nas do Hotel Capannelle na przedmieściach Wiecznego Miasta. Szybki meldunek i jeszcze szybszy skok do łóżka aby nowy sobotni dzień rozpocząć z pełnią sił.
Dzień 2.
Hotel Capannelle wybraliśmy z racji dobrego standardu, niedużej odległości od lotniska i ułatwiającego życie skomunikowania z miastem. W promocyjnej ofercie Hotwire za 3 noce (jeszcze tej dobrej, kiedy nie było minimalnej wartości zamówienia) zapłaciłem łącznie 25 dolarów. Wprawdzie dojazd z hotelu do centrum rano zajmował ok. 40-45 minut w zależności od miejsca docelowego, ale był prosty, z hotelu kilka razy dziennie kursuje bezpłatny busik do stacji metra Colli Albani albo Cinecitta. Po wykupionym śniadaniu (12 EUR od osoby) zapakowaliśmy się w busika i z poznanymi Polakami pojechaliśmy "na Rzym". Kupiliśmy od razu w automacie 48 godzinne bilety po 12,50 EUR za osobę, dzięki którym mogliśmy jeździć do woli metrem i autobusami na interesującym nas obszarze.
Była piękna, słoneczna sobota - Rzym stał otworem, zabytki pozaliczaliśmy przy okazji wcześniejszych wyjazdów, tak więc pełen luz - czy można chcieć czegoś więcej?
Wysiedliśmy na Lepanto, podreptaliśmy w stronę Piazza Cavour, gdzie czas płynął powoli a ciszę przerywały tylko z rzadka dzieci spacerujące z rodzicami w sobotnie przedpołudnie.
Noga za nogą dotarliśmy do Zamku i Mostu Świętego Anioła. Klasyka - miejsce z obłędnym widokiem na Watykan i prowadzącą do niego Via della Conciliazione.
Do Watykanu dotarliśmy bocznymi uliczkami odbierając po drodze wejściówki na niedzielną mszę. Powłóczyliśmy się chwilę po Bazylice Świętego Piotra i okolicach placu, a w ramach przerywnika zjedliśmy przepyszne lody w Gelateria Oldbridge nieopodal Piazza del Risorgimento.
Od Watykanu poszliśmy nieśpiesznie w stronę Zatybrza w poszukiwaniu widoków i ...jakiejś knajpki, bo zrobiło się już grubo po południu i żołądki domagały się tych wszystkich włoskich pyszności.
Zamówiliśmy włoską klasykę - bruschetta, pizza i tiramisu z winem to było to czego nam trzeba.
Rozleniwieni podreptaliśmy przez Wyspę Tybrową w kierunku wieczornego już mocno Forum Romanum i Koloseum.
Oświetlone Koloseum sprawia chyba jeszcze bardziej majestatyczne wrażenie niż za dnia, poza tym pozbawione jest dzikich tłumów turystów, co bez wątpienia ma wpływ na odbiór tego miejsca.
Spod Koloseum metrem a następnie autobusem wróciliśmy do hotelu.
Dzień 3.
Po wczesnym śniadaniu wyruszyliśmy do Watykanu, aby ze względnym zapasem czasowym dostać się na Plac Świętego Piotra i znaleźć przyzwoitą miejscówkę na Mszy Niedzieli Palmowej.
Dzikich tłumów nie było, ale środki bezpieczeństwa normalne w dzisiejszych czasach w takim miejscu sprawiły, że na plac wchodziliśmy kilka minut przez rozpoczęciem procesji. Polecam wszystkim liturgiczne uroczystości w Watykanie. Mieliśmy okazję uczestniczyć już kiedyś w mszy w bazylice św. Piotra, która rozświetlona i wypełniona śpiewami robi kolosalne wrażenie w porównaniu z szaroburą bryłą w trakcie zwykłego zwiedzania. Uroczystości Niedzieli Palmowej też są bardzo ciekawe - wprawdzie te fantazyjne palmy z prawdziwych liści palmowych są robione specjalnie dla całego orszaku papieża, kardynałów i biskupów, ale lud machający gałązkami oliwnymi też robi wrażenie. Te gałązki oliwne można kupić oczywiście przed wejściem na plac albo za free wziąć sobie w sobotę w kościołach.
Po uroczystościach chcieliśmy sprawdzić jedną z rzymskich atrakcji - "miasto przez dziurkę od klucza" - widok przez dziurkę od klucza, znajdującą się w bramie prowadzącej do ogrodów otaczających siedzibę Zakonu Maltańskiego przy Placu Kawalerów Maltańskich.
Niestety już idąc w stronę bramy wiedzieliśmy, że cała akcja jest spalona. Do dziurki stała tak długa kolejka, że myślę, że do końca dnia nie zdołalibyśmy jej przestać. Aż takiej determinacji w nas nie było.
W zastępstwie dziurki przebiliśmy się do centrum. Tam klasyka - fontanna di Trevi, cappucino nieopodal, Panteon i Piazza Navona z rozlokowanymi dookoła ulubionymi knajpkami, w których wciągnęliśmy wreszcie coś - oczywiście po włosku. Dzień a w zasadzie rzymski weekend zakończyliśmy spojrzeniem z góry na Wieczne Miasto ze wzgórza Pincio (jedno z 7 wzgórz Rzymu) nad Piazza del Popolo.
Dzień 4.
Wylot z Rzymu mieliśmy przed godz. 11, hotelowy busik jeździ wprawdzie na Ciampino, ale sporo wcześniej, dlatego nie chcąc przesiadywać na lotnisku, pojechaliśmy nań dopiero po śniadaniu zamówioną taksówką za bodaj 10 EUR.
Sam lot i powrót do domu bez historii.
Podsumowanie:
Rzym na weekendowy, wiosenny (prawie) wypad to świetny pomysł. Nie ma jeszcze tych wszystkich tłumów turystów (na
uroczystościach niedzieli palmowej było bardzo dużo Rzymian), które przyjeżdżają latem.
Jest za to z reguły fajna pogoda, otwarte knajpy z niższymi niż w lecie cenami.
Rzym kusi, nęci i wabi o każdej porze roku. Warto mu ulec.